CHOSZCZNO. 76 lat temu, dokładnie o godzinie 16.00 22 lutego 1945 roku, 80 dywizja strzelecka zajęła Arnswalde. W tym dniu Rosjanie zdobyli też Ziemomyśl, a w okolicach Bonina odparli kontratak niemieckiego batalionu, wspartego czterema czołgami. Te i inne ciekawostki znajdziemy na tablicach ulicznej ekspozycji, zatytułowanej ?Kierunek Choszczno ? Arnswalde 1945, dzień po dniu?. W ciągu trzech tygodni, na linii frontu 61. Armii zginęło i rannych było prawie 15 tys. żołnierzy rosyjskich i niemieckich. Dziś odsłaniamy historię sierżanta Stiepana Borysenki, który zginął pod Sulinem i tam też został pochowany. Jego losy poznaliśmy dopiero 70 lat po wojnie?
Zapraszając do obejrzenia ulicznej ekspozycji, zatytułowanej ?Kierunek Choszczno ? Arnswalde 1945, dzień po dniu? chcemy przypomnieć nie tylko historię trzytygodniowych walk o miasto i wsie znajdujące się na terenie naszej gminy, ale również fakt, że od 2 do 23 lutego, w wyniku działań wojennych prowadzonych na linii frontu 61 Armii (w tym 80 Korpusu Strzeleckiego walczącego o Arnswalde), po obu stronach zginęło i rannych było prawie 15 tys. żołnierzy.
Tylko na Cmentarzu Żołnierzy Armii Czerwonej w Choszcznie pochowanych jest ponad trzy tys. żołnierzy rosyjskich (z tego połowa bezimiennych) i z każdym z nich, związana jest jakaś historia. Dziś już tylko rodziny szukają ich grobów, więc przy tej okazji, a najczęściej zupełnie przypadkowo, dowiadujemy się kim byli i w jakich okolicznościach zginęli.
***
Trudno w to uwierzyć, ale historię pochodzącego z Władywostoku sierżanta Stiepana Grigorjewicza Borysenki poznaliśmy dopiero 70 lat po wojnie. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że zginął pod Sulinem, a w jego rodzinnym mieście wystawiono mu pomnik, ma swoją ulicę, jego imię nosi szkoła oraz dziecięcy klub sportowy.
***
Naszym bohaterem zainteresowała się Walentyna Wasilewna Siemionowa, nauczycielka fizyki z Władywostoku, która w trakcie pobytu w Szczecinie, opowiedziała tę historię tłumaczce i przewodniczce Ludmile Kopycińskiej. Rosjanka zamierzała przyjechać do Choszczna i złożyć kwiaty na jego mogile, ale w naszych dokumentach, takowa postać nie istniała? Jak w to w takich sytuacjach najczęściej bywało, także teraz trzeba było zacząć poszukiwania od początku.
***
Kilkudniowe szperanie w przeróżnych archiwach, w tym również niedawno odtajnionych rozkazach dziennych, walczących tu pododdziałów zaskakiwały wynikami. Powoli odkrywaliśmy, że S. Borysenko był sierżantem, dowódcą obsługi działa w 655 pułku artylerii, 212 dywizji strzeleckiej, 61. Armii 1 Frontu Białoruskiego. 9 lutego 1945 roku w boju pod Ziemomyślem, obsługa jego działa zniszczyła trzy punkty ogniowe. Mimo tego, że był ranny, to cztery dni później walczył już w rejonie Sulina i Pakości. Tu odnosi kolejną ranę. 15 lutego, czyli w dniu śmierci, czołgi dosłownie wjeżdżają na ich stanowiska. Koledzy kryją się w okopach, a on prowadzi ogień do samego końca. Niszczy dwa z nich, niestety trzeci (Tygrys Królewski) staranował go, miażdżąc razem z działem. Na potwierdzenie tej sytuacji, w meldunkach dziennych i rozkazach znajdujemy informację, że: ??15 lutego korpusy niemieckie przeprawiły się przez Inę, zajęły m.in. Radaczewo i Pakość, a 5 czołgów wspartych z piechotą, przebiło się do Arnswalde??. Dość przypadkowo trafiamy też na suchy, jednozdaniowy meldunek, z którego wynika, że S. Boryseno pochowany został (a raczej to co z niego zostało) wraz z innym żołnierzem (zabitym podczas walk o Ebenau, dzisiejsze Sulino ? red.), w mogile zlokalizowanej kilometr na zachód od Arnswalde (rozwidlenie dróg w miejscowości Marienberg ? dzisiaj Pakość). Po jakimś czasie znajdujemy informację, że w trakcie powojennych ekshumacji przeniesieni zostali do zbiorowej mogiły nr 70, jako? bezimienni. Dlaczego? Ponieważ wśród ich szczątków, nie znaleziono nieśmiertelników, a rozkazy do których my dotarliśmy, odtajnione zostały dopiero? 65 lat później.
S. Borysenko zostawił we Władywostoku żonę Aleksandrę, syna i córkę. Dziś już nie żyją, ale od W. Siemionowej dowiedzieliśmy się to, że w jej mieście, przy ulicy imienia Borysenki, żyje jeszcze jego wnuk. Zabity pod Pakością żołnierz, odznaczony został tytułem bohatera narodowego, ma swój pomnik, jego imię nosi szkoła i dziecięcy klub sportowy.
Ci, którzy czasami odwiedzają Cmentarz Żołnierzy Armii Czerwonej w Choszcznie, zapewne zauważają, że na niektórych mogiłach pojawiają się kwiaty, płoną znicze. Tym razem, to na kwaterze nr 70 zobaczyliśmy wiązankę czerwonych goździków. Były spięte szarfą, na której widniał napis: ?Swojemu bohaterowi Władywostok?. To znak, że była tu Walentyna Wasilewna Siemionowa.
Tadeusz Krawiec