CHOSZCZNO. 397 biegaczy ukończyło XXIII Choszczeńską 10. Na listę zwycięzców wpisali się Karolina Bielawa (Międzyrzecz) i Maciej Żołnowski (Szczecin). W rywalizacji maszerujących z kijkami triumfowała para Małgorzata Masałyk (Pyrzyce) i Marek Dołęgowski (Kołczewo).
Sytuacja związana z koronawirusem sprawiła, że zarówno organizacja, jak sam przebieg imprezy zapiszą się w historii Choszczeńskiej 10. bardzo ciekawymi głoskami. Przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy tak się złożyło, że klasyfikację jednego biegu, ustalano na podstawie dwóch odrębnych rywalizacji.
Niewątpliwymi bohaterami XXIII edycji Choszczeńskiej Dziesiątki są jej zwycięzcy, czyli Karolina Bielawa (Międzyrzecz) i Maciej Żołnowski (Szczecin), a w rywalizacji nordic walking Małgorzata Masałyk (Pyrzyce) i Marek Dołęgowski (Kołczewo). Tych, którzy w poprzednich edycjach stawali na podium, tym razem zabrakło w Choszcznie, ale pojawiło się całkiem sporo nowych, i to bardzo dobrych biegaczy. Tak naprawdę, to o główne trofea zmagało się kilku, może kilkunastu zawodników, natomiast pozostali z uśmiechami na twarzy udowadniali, że przyjechali do Choszczna tworzyć atmosferę tego wydarzenia.
Nawet w chwilach słabości, potrafili zebrać się i pokazywali przed obiektywem, jak dobrze się bawią. ? Nazwałabym ten bieg uśmiechniętą dziesiątką. Biegacze uradowani, Paweł się śmieje, w biurze panie też od ucha do ucha, nawet ten organizator trasy, w biegu szczerzy zęby ? zauważyła Monika Zaręba, która przyjechała do Choszczna z Polic, głównie po to, aby kibicować córce i zięciowi.
***
Pochodząca z Kamienia Pomorskiego Dorota Kowalska, po raz pierwszy zawitała do Choszczna. ? Dużo dobrego słyszałam o tym biegu. Wystartowałam, licząc przede wszystkim na to, że przebiegnę poniżej 45 minut. Niewiele zabrakło, ale i tak jestem z siebie dumna, bo pobiłam swój rekord życiowy. Po powrocie do domu, ostro biorę się za trening ? zapewniła nas, że wróci tu w przyszłym roku. Głównie po to, aby ponownie zrobić ?życiówkę?. Dodajmy, że pani Dorota, ostatecznie zajęła 96 miejsce w klasyfikacji open i wygrała w kategorii K50.
***
Historia tego biegu sięga 1992 roku i tu warto podkreślić, że jedynym biegaczem, który zaliczył pierwszą i tę edycję jest Henryk Domański. Był nieco zaskoczony faktem, że ktoś jeszcze o tym pamięta. ? Nie jestem z siebie zadowolony, ponieważ pobiegłem wolniej niż w ubiegłym roku ? zdradził, że w trakcie przygotowań trafiały mu się kontuzje. Niezwykłego wyczynu dokonała szczecinianka Anna Widuch, która całą trasę pokonała pchając dziecięcy wózek. Na metę przybiegła z czasem nieco ponad 50 minut i ostatecznie uplasowała się na ósmym miejscu w swojej kategorii, a wieziony przez nią Jaś, żywo reagował tylko do trzeciego kilometra, a potem…, najzwyczajniej zasnął.
O tym, że osobistym przykładem osiągnąć możemy najwięcej, przekonywali Adam Leśniak i Grzegorz Bajko, trenerzy Akademii Piłkarskiej Gavia Choszczno. Tu wyjątkowym talentem błysnął A. Leśniak, który okazał się najlepszym choszcznianinem, wygrał też klasyfikację na najlepszego biegacza z powiatu choszczeńskiego, a dopingująca go Natalia Leśniak, natychmiast zaczęła namawiać męża do regularnego trenowania biegów długich.
Skoro już jesteśmy przy naszych okolicach, to warto dodać, że wśród pań, wspomnianą wyżej kategorię powiatu choszczeńskiego, wygrała pełczyczanka Katarzyna Fieńko, a drugie i trzecie miejsce, zajęły choszcznianki Sandra Grejć i Katarzyna Wdowiak. S. Grejć stanęła również na trzecim stopniu podium, wśród biegaczek służb mundurowych.
***
O tym, że biegać można w każdym wieku udowodnił 82-letni Edward Maziarz, który pokonał CH10 w czasie 71 minut. Pan Edward pochodzi z Karpacza (od kilku lat mieszka w Choszcznie) i jest żywą historią sportu saneczkarskiego, wychowawcą i trenerem wielu olimpijczyków. Przez wiele lat organizował w Choszcznie obozy sportowe i tak zauroczyło go nasze miasteczko, że od kilku już lat, biega naszą nadjeziorną promenadą.
– Dam radę! ? krzyknął na starcie Patryk Dąbrowski i pokazał kciuki. Na mecie otrzymał owacje, bo całą trasę pokonał na wózku inwalidzkim i ponownie pokazał kciuki, ale tym razem już z dużymi bąblami. Jako ostatnia linię mety przekroczyła szczecinianka Anna Kieliszek, który biegła z Winnetou, takie bowiem imię nosi jej? biały owczarek szwajcarski.
***
I na koniec kilka słów o wspomnianym już koniu, a dokładniej o Pawle Czapiewskim: dyrektorze, prezesie, organizatorze, w końcu także i zającu tego biegu. Zając w gwarze sportowej, to inaczej pacemaker, czyli biegacz nadający określone tempo. Tym razem to właśnie Czapiewski spełnił tę rolę, i to podwójnie, bo biegł zarówno w pierwszym, jak i w drugim. Jego zadaniem było utrzymywanie tempa na 60 minut. Widoczny był z daleka, bo ciągnął ze sobą cztery kolorowe baloniki. ? Niby lekkie, a działały, jak hamulec ręczny ? powiedział na mecie.
Tadeusz Krawiec
Fotoreportaż z XXIII Choszczeńskiej 10.
Wyniki XXIII Choszczeńskiej 10. Znajdziecie tutaj