Krościenko

CHOSZCZNO. W pierwszym transporcie zawieźliśmy do punktu przeładunkowego w Leżajsku, przede wszystkim żywność i leki. Potem w Bieszczadach, a dokładniej na przejściu granicznym w Krościenku, już jako wolontariusze, razem z Caritasem przyjmowaliśmy uchodźców.

Transport zebranej w Choszcznie żywności oraz leków zawieźliśmy do punktu przeładunkowego w Leżajsku. Potem zajechaliśmy do punktu zbiorczego w Przemyślu, a stamtąd skierowano nas na przejście graniczne w Krościenku, tj. niespełna 15 kilometrów od Ustrzyk Dolnych, czyli w samym centrum Bieszczadów. W Krościenku (pod egidą Caritasu),  najpierw pomagaliśmy w zorganizowaniu punktu pomocowego, a później przyjmowaliśmy w nim, przechodzących przez granicę Ukraińców. Caritas, górale aż ze Skoczowa, strażacy z Garwolina, my z Choszczna, spora grupa osób z różnych miejsc Polski no i Ukrainiec Oleg, który czekając na córkę, rozbił namiot i pomagał rodakom. W drugim dniu usłyszeliśmy, że kolejarze uruchomią nieczynną od 20. lat linię kolejową z Krościenka do Uherc. Ucieszyła nas ta informacja, bo za jednym razem mogło odjechać na punkty zbiórek kilkaset osób. Miał on (ten pociąg) przyjeżdżać regularnie, ale pojawił się tylko raz, bo jak się dopiero później dowiedzieliśmy, gdzieś tam na trasie, po prostu wypadł z szyn. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a my znowu musieliśmy wrócić do dowożenia busami do punktów recepcyjnych zorganizowanych w Równi i Łodynie. Z czasem przybywało busów obsługiwanych przez strażaków, więc my już zajmowaliśmy się tylko przyjmowaniem Ukraińców, dokarmianiem, szukaniem kontaktów i organizowaniem oczekiwania na kolejny transport.

***

W ostatniej zmianie byliśmy na nogach około 14 godzin, no i odetchnęliśmy z ulgą, gdy zmielili nas nowo przybyli wolontariusze, jeśli dobrze pamiętam, przyjechali aż z Gubina.

Zapomniałem dodać, że w międzyczasie przywieźliśmy do Choszczna 14-letnią Nastię, która przyjechała aż z Zaporoża. A o co uchodźcy pytali najczęściej? Przede wszystkim, jak dojechać do Krakowa, Rzeszowa, Warszawy i innych, często nam nawet nie znanych miejscowości? Pytali też o karty SIM, a także o? pracę. Byli wśród nich tacy, którzy liczą na to, że już na Wielkanoc wrócą do domu.

***

98 procent przechodzących przez granicę to kobiety i dzieci. Czego było im  potrzeba? Przede wszystkim koców i? wózków dziecięcych. I tu nasza prośba. Pomagajcie, ale z głową, rozsądnie. I pamiętajcie, że tam na miejscu, wolontariusz nie ma czasu i miejsca na to, żeby przerzucać paczki, w których znajduje się różny asortyment, tzw. mydło i powidło. To co chcecie podarować przekazuje do punktów, które sortują i pakują.

Tadeusz Krawiec

 

 

  1. Specjalne, bardzo gorące podziękowania, za pomoc kierujemy do: wójta Leżajska Krzysztof Sobejki, mieszkańców Dębna koło Leżajska i ZPM Ozimek.