CHOSZCZNO. W piątek informowaliśmy o tym, że zaczyna się remont budynku dworca. Wczoraj pracownicy z Przedsiębiorstwa Produkcyjno-Usługowego ?Lidex? przejmowali plac budowy, a my mieliśmy okazję obejrzeć obiekt od środka, w tym także podziemne schrony i poddasze. Co tam zobaczyliśmy?
Zarówno z przekazów ustnych, jak i tych pisanych informacji wiemy, że wiosną 1945 roku, budynek choszczeńskiego dworca na pewno nie miał dachu. – Prawa część zburzona była aż do piwnic i tak naprawdę, jak większość mieszkań leżących przy głównej ulicy, nie nadawała się do zamieszkania ? opowiadał nam JÓZEF JAŁOSZYŃSKI. Wczoraj mieliśmy okazję zajrzeć m.in. do podziemi, które po remoncie zakończonym pod koniec lat 40. ubiegłego wieku, wzmocniono stalowymi drzwiami i przeznaczono na magazyny i schrony. Tu widać, że poprzedni właściciel, czyli PKP nigdy później nie inwestował w remonty czy przebudowy, a odpadający w wielu miejscach tynk, odkrywa, że do naprawy używano przypadkowo zbieranych materiałów (m.in. rozbiórkową cegłę i kamienie z podpiwniczeń starych budynków). Niewątpliwą ciekawostką jest to, że budynek dworca ogrzewany był piecem wykonanym przez samych kolejarzy. Choć dziś jest mocno przeżarty rdzą, to jednak widać, że montowany, a dokładniej spawany był już w podziemiach. Gigantyczne pajęczyny dowodzą, że niektóre pomieszczenia nie otwierane były przez kilkadziesiąt lat, a patrząc na makabrycznie pokręcone sploty różnych kabli, niełatwo uwierzyć w zapewnienia kolejarzy, że w Polsce Ludowej mieli najlepszą łączność.
Na parterze i pierwszym piętrze trudno dziś znaleźć dowody na to, że kiedyś mieściła się tu w pełni wyposażona stacja kolejowa, z poczekalnią, restauracją, przechowalnią bagażu, dwiema kasami, a nawet posterunkiem milicji.
Na poddaszu też wszystko w totalnej rozsypce. Tu m.in. wypatrzyliśmy oprawiony w stalowe ramy transparent z napisem ?Niech żyje 1 maja dzień międzynarodowej solidarności klasy robotniczej?. Najstarsi kolejarze twierdzą, że w dniu tego święta zawieszany był na lokomotywie, która przetaczała wagony. Są też tacy, którzy zapewniają, że na stałe wisiał w lokomotywowni, a tylko w dniu 1 maja, zabierali go na pochód, który wówczas zaczynał się właśnie od dworca.
Tadeusz Krawiec
– W relacji pani, która wiele lat przepracowała w dworcowej restauracji wiemy też, że bufetowa lada była bardzo zdobiona, a z ustnych podań wynika, że mogła być częścią z pobliskiego, rozebranego później polskiego kościoła. A może, ktoś ma zdjęcia tego obiektu?