CHOSZCZNO. W sobotnie popołudnie, po 47 latach czynnej służby w Ochotniczej Straży Pożarnej w Raduniu pożegnano Józefa Andryszczaka. Zgodnie z nowymi przepisami, z chwilą ukończenia 65 lat, strażacki ochotnik nie może już brać udziału w akcjach. ? Teraz będę przekazywał swoje doświadczenia młodzieży ? stwierdził weteran, podkreślając, że nie zamierza brać rozbratu z jednostką.
Gdy w sobotę po południu w raduńskiej remizie zawyła syrena, Józef Andryszczak akurat ubierał się w galowy mundur. Słysząc dobrze znane mu wezwanie, natychmiast sięgnął po strój bojowy. Na szczęście, nigdzie nie musiał jechać, bo okazało się, że to koledzy z jednostki, właśnie w ten sposób ogłosili we wsi, że żegna się z czynną służbą. Na zbiórce, która odbyła się przed remizą, prezes Janusz Solski opisując jego 47-letni, strażacki życiorys przypomniał, że służbę rozpoczynał jak zwykły ochotnik, potem przez 5 lat był naczelnikiem, kolejnych 20 prezesem, a ostatnio pełnił funkcję zastępcy naczelnika. ? Zawsze gotowy do akcji, do działania. Niewielu jest wśród nas takich, którzy pamiętają jednostkę z lat, kiedy to do gaszenia pożaru wyjeżdżało się, tylko z motopompą przewożoną zaprzęgiem konnym. Żegnamy go dziś, jak czynnego strażaka, ale mamy zapewnienie, że nadal będzie dzielił się swoim doświadczeniem. Konkretnie, to wraz z Grażyną Kaczmarek zajmować się będą szkoleniem młodzieży ? poinformował J. Solski. Podziękował też jego żonie Danucie. Głównie za to, że zawsze go wspierała, że zawsze czekała na jego powrót z akcji.
Ci, którzy przyszli na to wydarzenie, owacjami gratulowali mu za służbę, a specjalnie życzenia otrzymał m.in. od starosty choszczeńskiego, zawodowych strażaków z KP PSP w Choszcznie i kolegów z jednostki w Krzęcinie. ? Wspaniały życiorys zawodowy i osobisty, więc najlepsze w tym wszystkim jest to, że pozostaje w jednostce i będzie szkolił swoich następców ? podziękował mu wiceburmistrz Wojciech Sierakowski.
J. Andryszczak wspominając niemal półwieczną służbę zaznaczył, że kiedyś trzeba było się bardzo starać, by zostać przyjętym do ochotniczej braci. ? Zaczynałem służbę w 1973 roku, kiedy to mieliśmy tylko motopompę przewożoną zaprzęgiem konnym, potem otrzymaliśmy przyczepę, żuka, stara i w końcu tego jelcza. Niełatwy to był czas, ale za to wspaniali ludzie. Wzajemnie się wspieraliśmy, bo wiedzieliśmy, że działamy dla wspólnego dobra. Z czasów prezesowania szczególnie cenię sobie współpracę z naczelnikami: Marianem Kroczakiem, Zenonem Zawłockim i Janem Zawłockim, a jeśli chodzi o takie wyjątkowe akcje, to nigdy nie zapomnę pożaru baraku w Kaszewie. Przede wszystkim dlatego, że spłonęły w nim dwie osoby.
Przed oczami mam też pożary budynków gospodarczych i młyna w Zamęcinie oraz cystern płonących na stacji Klukomiu ? wspominał. Nie ukrywał radości z faktu, że szkoląc ochotniczy narybek, nadal potrzebny będzie jednostce, a J. Solski dodał, że już jako emeryt, będzie honorowym prezesem ich jednostki.
Powiedzenie, że jedni odchodzą, a drudzy przychodzą sprawdziło się także i tutaj, bo na opisywanej uroczystości oficjalnie w szeregach OSP z Radunia, powitano Jacka Lipskiego. W tej jednostce ochotnikiem, ale warto podkreślić, że na co dzień, jest dyżurnym stanowiska kierowania PSP w Choszcznie.
Tadeusz Krawiec